Zawsze o tej porze mam dylemat jak ubrać dom na święta aby było troszkę inaczej niż rok temu, ale i tak zazwyczaj wychodzi jak zawsze, czyli jasne kolory, czerwony tylko w kuchni i jak najwięcej światełek. Jestem wierna naturalnym dekoracjom i maksymie " im mniej tym lepiej", bo przy tak małym metrażu, o "bałagan dekoracyjny" nietrudno.
Domek już udekorowany, jeszcze tylko brakuje choinki, tej głównej bo maleńka od kilku dni cieszy nasze oczy. Przyozdobiona przeźroczystą bombką, druga identycznej wielkości stanęła u Filipa w pokoju, na większą w tym roku miejsca bark bo mamusia zrobiła sobie pracownię, na miejscu poprzedniczki, ale Filip zadowolony i z takiej, najważniejsze, że coś zielonego stoi. Moje dziecko w tych sprawach jest bardzo mało wymagające:)
Dzisiejszego posta piszę na raty bo z regularnością, co 5 min komputerowi odcina prąd, nie mam pojęcia dlaczego:( No ale wiem jedno, dosłownie z regularnością co dwa lata psują nam się sprzęty elektroniczne. ZAWSZE dokładnie w grudniu przed świętami, i chyba będziemy zmuszeni zawieźć komputer do serwisu jeszcze przed świętami. Można oszaleć.
Co roku wieszam też na suficie delikatne szydełkowe śnieżynki i bombki, w tym roku zawisły tuż nad stołem, pięknie się kołyszą przy najmniejszym podmuchu powietrza.
Przybyły mi też plastikowe duże śnieżynki, przypominające zmrożone płatki śniegu. Mimo, że nie cierpię plastiku i w domu staram się go nie mieć, to te gwiadki tak mnie zauroczyły, że nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Paweł jak zawsze szczery podsumował mój zakup jednym zdaniem-
" Co, plasticzki w tym roku się podobają?" No te się podobają, co zrobić:)
Zmykam do serduszkowania, bo od poniedziałku obiecane paczuszki do Was wysyłam:))
Pozdrawiam Was wieczorową porą
ila