środa, 29 września 2010

Z KROPLĄ CZERWIENI...

Pogoda za oknem nie nastraja optymistycznie, jest zimno, mokro i dołująco wiec przyniosłam sobie do domku kilka darów jesieni i skleciłam wianuszek z dzikiej róży. Ostatnio często głowa mnie pobolewa, brakuje mi energii i chęci do życia, mam nadzieje, że to przejściowe i niedługo minie. Nie mam weny ani chęci na cokolwiek, ale dosyć marudzenia!
Pochwale się Wam cudownościami jakie dostałam od przesympatycznej Anne z Home Sweet Home w zamian za wykrój królisia, którego możecie podziwiać na jej blogu:)


To właśnie prześliczne zawieszki tekturowe misternie obszyte płócienkiem z nadrukiem cudowne są, i bardzo to fajny pomysł, ja osobiście nigdy bym nie wpadła na to aby coś takiego zrobić...

całość wraz z mnóstwem pięknych szydełkowych gwiazdeczek zapakowana była w tym cudnym bawełnianym woreczku, który w tej chwili wypełniony jest po brzegi lawendą i wisi w kuchni:)







A to świeczniki wypełnione jesiennymi darami bez koncepcji i weny, tak po prostu wsypałam do nich kasztanki, ostatnio u mnie kiepsko z pomysłami, mam nadzieję, że to szybko minie





Kolejna dekoracja z wrzosikiem pod szklanym kloszem...




i wianuszek z serduszkiem...

Te kolory wyjątkowo kojarzą mi się z jesienią



Właśnie wyszło słoneczko, więc jego promyczki zasyłam i Wam:)

Pozdrawiam ila!!!

niedziela, 26 września 2010

JESIENNA NIEDZIELA...

Dziś tak jak każdą niedzielę spędziliśmy na przyjemnościach:). Pięknie jesień się zaczęła, wiec trzeba było to wykorzystać. Długo to nie potrwało bo jak tylko wróciliśmy do domu to spadł deszcz, ale zanim to nastąpiło to wybraliśmy się na wycieczkę rowerową po okolicy. Było cudnie...drzewa przywdziewają jesienne szaty, miliony kolorów liści mienią się w słońcu. Jesień bardzo odpowiada mi kolorystycznie, kolory są intensywne lecz nie jaskrawe. Uwielbiam kolor kasztanów, mogłabym się im przyglądać całe dnie, opadające liście klonów mieniące się tysiącami odcieni, i jak tu nie kochać jesieni:), Jednak jesień ma też tą druga stronę niezbyt lubianą przez wszystkich: szaro-bure niebo, brak słoneczka i deszcze, miejmy nadzieję, że tych będzie jak najmniej.


Dziś zdjęć troszkę dużo, bo chciałam się z Wami podzielić pięknymi miejscami a niestety nie posiadam daru przedstawienia przyjemnych rzeczy w pigułce, dlatego dziś post dla wytrwałych:). Koniecznie musiałam zrobić zdjęcia kasztanów, bo przypominają mi czasy kiedy jako mała dziewczynka robiłam kasztanowe ludki. Zawsze na początku września tata brał mnie i moja siostrę i szliśmy na kasztany, wtedy to dopiero spadały liście kasztanowca a nie same kasztany, więc tata znajdował długi kij i trącał nim o kasztany, spadały w pięknych zielonych skorupkach i aby je otworzyć musiałyśmy je deptać- ileż było w tym zabawy i śmiechu, ile obitych pośladków, gdy posliznęłyśmy się na skorupce. Dziś na poszukiwania kasztanów chodzę z Filipem, który uwielbia je zbierać (dla mnie), zawsze mówi..."mamuś proszę, kasztanka dla Ciebie znalazłem". Gdy już jesień się zacznie to zawsze mam choć jednego w kieszeni płaszcza, tak może na szczęście?:)








Kasztanków nazbierałam całe mnóstwo, już zrobiłam z nich nawet dekoracje jesienne, przy najbliższej okazji na pewno się nimi pochwalę:)




Po drodze zauważyliśmy ukryty pomiędzy drzewami piękny zabytkowy Kościółek, już z daleka wydawał się być ciekawy ale gdy podjechaliśmy bliżej, ukazał nam się zapierający dech w piersiach widok! Obfotografowałam go z każdej strony, i miałam straszny problem jakie zdjęcia Wam pokazać, dlatego jest ich tyle:), same oglądajcie i podziwiajcie:)






















Urzekł mnie tez ten domek, chyba nie muszę nic więcej pisać:)

A tu schody obudowane bardzo ciekawymi metalowymi dekorami
,


Moje drogie pozdrawiam Was cieplutko w te jesienne dni i życzę wszystkiego dobrego w nadchodzącym tygodniu!
ila!!!:)

wtorek, 21 września 2010

KOLEJNE WIANUSZKI:)

Witajcie moje drogie, stęskniłam się za Wami:) codziennie staram się zaglądać do Was ale niestety, nie mam możliwości aby zostawić po sobie ślad. Dziś już z netem wszystko ok i mogę nadrobić blogowe zaległości:)
Ostatnio, gdy wracałam z przedszkola z Filipem znalazłam drzewo z dziwnymi a zarazem ciekawymi owocami, nie mam pojęcia jak się nazywają ale urwałam sobie kilka do dekoracji.
Oczywiście nic innego jak ulubione wianki nie mogło powstać:), zrobiłam trzy sztuki ale inne już zdążyłam rozdać. Wianki są wdzięczną dekoracją na każdą porę roku i co najważniejsze nie zabierają dużo miejsca bo można je powiesić, postawić na wąskiej półce lub położyć na stole, to tak akurat do mojego małego domku:)





Powstał też wianuszek, z szyszek modrzewia (tak mi się wydaje:)), i zawisł na drzwiach wyjściowych, ostatnio często zmieniam na nich dekoracje.
Szyszki dorwałam jak szłam po Filipa ale poczekałam z ich zerwaniem do powrotu, bo jakby to wyglądało gdybym weszła do przedszkola z takim zielskiem wystającym z torby, a pędy były naprawdę długie i wystawały chyba na metr z torebki:). Filipek spytał dlaczego ludzie tak na nas patrzą:). No ciekawe dlaczego?




Wianuszek wyjątkowo długo i źle się skręcało, ale czasu zdecydowanie nie zmarnowałam na jego zrobienie

Zauroczona klamkami Dagmarki, zaczęłam przyglądać się wszystkim drzwiom w Łagowie w końcu znalazłam to cacko, czyż nie jest piękna?

Dobrej nocki życzę wszystkim odwiedzającym:) ila!!!

piątek, 17 września 2010

GRZYBOBRANIE...

Ten post powinien był ukazać się wcześniej ale jak zwykle nie wyszło. W niedzielę gdy jeszcze byłam zdrowa wybraliśmy się na rodzinne grzybobranie, było super. Filipek w swoich malutkich rączkach co rusz przynosił złote kureczki, albo podgrzybki. W momencie gdy my szliśmy ścieszką przez las on przedzierał się miedzy drzewami w poszukiwaniu grzybów, i ciągle przybiegał z kilkoma sztukami, radochę ze zbierania grzybów mieliśmy wszyscy, bo któż nie lubi zbierać grzybów, chyba nie ma na świecie takiej osoby:)

Jak każdy grzybiarz i my mamy w lesie "swoje" miejsce, gdy dotarliśmy do niego, to nie wiadomo było w którą stronę iść aby nie przegapić choć najmniejszego. Grzyby dwoiły się i troiły, grzybobranie się udało:)



Przyznam szczerze, że zdecydowanie bardziej lubię grzyby zbierać niż je oporządzać, i na pewno nie ja jedna:).
Grzybki nawlekłam na sznurek i powiesiłam nad kominkiem, pierwszy raz w tym roku wysuszyłam kureczki- podobno maja intensywniejszy aromat suszone. Zobaczymy!






Udało mi się tez wysuszyć węgierki, w tym roku niestety tylko sklepowe bo ostatnie drzewo śliwkowe nam wyschło a w pobliżu nie ma innej śliwy. W tym roku śliwki jakiegoś pecha mają i podobno zaraza objęła te drzewa, a Wy macie śliwki na ogrodzie??







Już wcześniej pisałam, że jesień bardzo lubię i teraz też napiszę, że uwielbiam ją za jej bogactwo barw i zapachów, za orzechy i grzyby, za leśne skarby, za piękne rude kasztany i cudownie złote liście, bo nigdzie nie ma takiej pięknej jesieni jak w Polsce:)







Zaczynam zapełniać słoiczki suszonymi skarbami, w tej chwili na kominku dosuszają się jabłka, zawsze suszę ich więcej bo później mogę wykorzystać owoce do wianków:)
Niedługo zaczną spadać z drzew gruszki, które na pewno też znajdą miejsce w słoiczku. Czarny bez, z którego już wczoraj zrobiłam pierwsze soczki.
I jak tu nie kochać jesieni:)!
Pozdrawiam Was dziewczyny cieplutko, i dziękuję, że zaglądacie , dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia i za to, że jesteście:)
Miłego dnia ila!!!







Ps. Czy któraś z Was wie jak uniknąć tak wielkich przerw pomiedzy postami, bo cos mi bloger szwankuje:(