Ameryki nie odkryję
stwierdzając, że na kobiecą
chandrę najlepsze są zakupy. Na mnie to działa, a jak nie mam
możliwości zakupienia sobie czegoś, to wtedy robię mały"
remoncik" i to też pomaga. Zwłaszcza kuchenne przestawiania:). Ostatnie kilka dni wyjątkowo dało mi
się we znaki. Filip chory, ja zawalona
szyciem, potem sprzątanie, gotowanie, pranie... I nastąpiło zmęczenie materiału. Czasem nie lubię tego okresu
przedświątecznego, u mnie właśnie teraz
się rozpoczął. Wszystko szybko, ciągle człowiek się spieszy, i do samych Świąt nie wiem czy ze wszystkim
się wyrobię. Czy o
czyimś zamówieniu nie zapomnę itd....
No ale takie małe drobnostki, jak ta forma do ciasta powodują , że na chwilę zapominam o tej całej gonitwie:).
Forma do baby zakupiona oczywiście w Boczowie:)
Ogarnął mnie szał zbierania emaliowanych kubeczków i garnków. Ten zakupiony
również w Boczowie, dodatkowo kupiłam też komplet czerwonych garów emaliowanych. Przy innej okazj pokażę:)
drewniany korkociąg z Boczowa i drewniane
przydasie...
Kolejne emaliowane kubeczki od Kasandry, to całkiem nowy zakup. Nie mogłam się im oprzeć. Chyba te czerwone jabłuszka mnie
skusiły:)
i maleńki emaliowany kubeczek z krówka od teściowej. Również w Boczowie znaleziony...
zeschnięte owoce dzikiej róży na kuchennym parapacie, ich nie kupiłam, ale mi
się podobają:)
Zbliża się długi weekend, tym wszystkim, którzy wyruszają na groby swoich bliskich życzę szerokiej drogi i szczęśliwego powrotu do domu. Pozdrawiam
jesiennie ila