Dziś minął czwarty dzień mojej przygody z Łagowską Galerią Rękodzieła... przyjęłam pierwszy towar, rozliczyłam faktury i w końcu mam chwilę dla siebie:). W mailach i komentarzach prosiłyście mnie o zdjęcia sklepiku, więc wklejam kilka. Jeszcze dużo pracy przede mną, bardzo dużo pracy ale jestem dobrej myśli:), choć miałam momenty zwątpienia czy dobrze robię i powiem Wam, że mimo iż to dopiero czwarty dzień działalności to miałam okazję się już przekonać, że niektórzy ludzie są paskudni i próbują ci dokopać tak po prostu... z zazdrości?!...
Ale jak to mówią... Co cię nie zabije to cię wzmocni... i tego się trzymam:)
Sklep a raczej kwiaciarnię z upominkami przejęłam po poprzedniej właścicielce, która dała mi ogromny kredyt zaufania i bardzo mi w tym przedsięwzięciu pomaga ... Rok temu zaproponowała mi przejęcie lokalu, chwilę później zatrudniła abym mogła swobodnie zapoznać się z tematem a dziś we wszystkim pomaga i wierzy, że mi się uda...
Nie chcę aby Zapach Rumianku był zwykłą kwiaciarnią, dlatego asortyment rozszerzyłam o rękodzieło, które sukcesywnie wprowadzam. Sklepik przerabiam na "moją modłę", bo chcę aby klient po wejściu dobrze się w nim czuł... Dużo jeszcze mam do zrobienia ale mam nadzieję, że to początek fascynującej przygody, która szybko się nie skończy:). Zawsze bowiem marzyłam,żeby robić coś, w czym będę się spełniać:)
Dziewczyny muszę zainwestować w ciekawe metki, bo nie chcę przyklejać tych, które są dostępne na rynku i tu pojawia się moje pytanie do Was:), gdzie mogę kupić ładne kolorowe papiery?
Chwilowo mam prowizorkę zrobioną na szybko aby klient nie musiał o każdą rzecz pytać ale nie odpowiadają mi i muszę je zmienić.
Kilka rzeczy ze "starego"asortymentu mi zostało ale inwestuję też w ciekawe doniczki czy dodatki do domu... Na żeliwnym wieszaczku moje serducha, o dziwo schodzą:)))
Pod sufitem też kilkanaście wisi...
Sklepik jest niewielki i aby zachować w nim pozorny ład i porządek poukładałam wszystko kolorami...
Tu część wspomnianego asortymentu
Szydełkowe motylki...
I kwiaty, tu tylko część bo ciemno już było i zdjęcia kiepsko wychodziły.
Największym wyzwaniem jest dla mnie robienie przy kliencie bukietu z kwiatów ciętych... ale stres niezwykle motywuje:)))
Kwiaty doniczkowe po przywiezieniu z hurtowni od razu wstawiam do drewnianych skrzynek. (Kasiu ogromne dzięki za nie:)). Nie lubię plastikowych "wytłaczanek" na doniczki. Ogólnie to pół domu wyniosłam do Galerii, z czego akurat cieszy się Paweł, bo już się o nic nie potyka. Nawet stół mój ukochany kuchenny musiałam poświęcić dla dobra sprawy, ale tak jest póki człowiek na dorobku:)))
Za jakiś czas zamierzam znów zacząć sprzedawać moje rękodzieło przez internet, będę wystawiać je w Galerii i jeśli ktoś będzie zainteresowany to zapraszam:))))
Pozdrawiam Was cieplutko i miłego spokojnego weekendu Wam życzę, mój na pewno będzie pracowity.
ila:)