poniedziałek, 31 maja 2010

ZAPIEKANKOWO...

Jak zakładałam bloga to miałam w planach przedstawić tu po trosze to, czym się zajmuję, co mnie uszczęśliwia, i co mi sprawia ogromną radość. Obok szycia, lepienia i wielu innych przyjemnych rzeczy znajduje się gotowanie i pieczenie:), zatem dziś zapraszam na zapiekankę z kalafiorem i marchewką:).
Oba warzywa uwielbiam i mogłabym je jeść bez przerwy, a w połączeniu to już poezja dla mojego podniebienia.
Przepis znalazłam u Emmy z Mojego Ogródka. Zapiekanka jest prosta i co najważniejsze- bardzo smaczna. Na pewno będzie częstą potrawą na naszym stole.
ZAPIEKANKA Z KALAFIOREM I MARCHEWKĄ:
składniki:
1 duży kalafior ( ja dałam dwa małe)
5 marchewek średniej wielkości
pęczek natki pietruszki
200 gr. sera zółtego ( dałam EDAMSKI)
5 jajek
Ilość składników jest taka sama jak w oryginale ale pozmieniałam troszkę proporcje:)
sól
pieprz
przyprawa magi do smaku ( w oryginale były jeszcze zioła, ale ja nie dodawałam)
wykonanie:
Warzywa gotujemy na półtwardo i kładziemy do naczynia żaroodpornego posmarowanego masłem, ser trzemy na tarce i mieszamy z jajkiem, dodajemy posiekana natkę pietruszki i wkładamy do piekarnika na 20-30min. do temp. 180 st.
Dobrze smakuje z mięsem drobiowym i na zimno, więc bardzo polecam:)

Dziś pogoda znowu nie dopisała i tak ma być przez cały tydzień, strach pomyśleć co przeżywają Ci biedni ludzie, którzy walczą z powodzią i jej skutkami. Mam nadzieję, że ich domy deszcz teraz ominie,bardzo tego wszystkim powodzianom życzę, a Was drogie kobitki serdecznie pozdrawiam ila!!

sobota, 29 maja 2010

VINTAGE PO MOJEMU

Kilka dni temu z siostrą mojego małżonka wyciągnęłyśmy ze starej szopy ten przecudnej urody fotel. Co się później okazało należy do mojej teściowej, więc o przywłaszczeniu go nie ma mowy:(, ale zdjęcia zrobiłam i chciałam Wam je również pokazać:).
Fotel ten to nie jedyny skarb z szopy, znajdowały się w niej jeszcze toczone nogi od stołu, które kiedyś należały do stołu mamy mojej teściowej, niestety nogi były spróchniałe i nie nadawały się już do niczego oprócz podpałki na ognisko. Była tam też przepiękna półka z haczykami i szufladkami, ale i ona nie jest w najlepszym stanie i nie wiadomo czy z niej coś jeszcze będzie. Jedynie ten fotel przetrwał, jest niesamowicie wygodny i mogłabym tak na nim siedzieć całe dnie...

Zdjęcie zrobiłam w naszym ogrodzie pod drzewem jabłoni, niestety już nie kwitnącej, ale równie uroczej. Podwórko dzielimy z rodzicami i siostrą mojego małżonka, więc wszyscy mamy oko na wszystko:)
Z domu poznosiłam wszystkie niezbędne rzeczy aby stworzyć wokół siebie przytulny kącik...

A to mój najnowszy twór- wianek z mchu, suszonych jabłek i plasterków pomarańczy, wisi sobie na drzwiach wejściowych i cieszy moje oczy:). Nawet mojemu małżonkowi się spodobał, a małżonek mój to raczej na takie "drobiazgi" uwagi nie zwraca, więc ten musi mieć coś w sobie ,że zwrócił jego uwagę:)
Wokół naszego domu biegnie stary płot, bardzo go lubię, bo przypomina mi czasy, kiedy jako mała dziewczynka, jeździłam z mamą za miasto do jej znajomych zbierać sezonowe owoce.


Wam również życzę takich miłych chwil w ogrodzie:) Pozdrawiam słonecznie ila!!!



piątek, 28 maja 2010

WSZYCSY MAJĄ LLOOKA...

Mam i ja:).
Wczoraj przyszła paczuszka z piękną zawartością, jak tylko zobaczyłam kopertę to wiedziałam co kryje się w środku:) Llooka zrobiła mi jeszcze dodatkowo niespodziankę bo wysłała mi kawałek pięknego lnu, z którego już wiem co powstanie a Wam pochwalę się tym niebawem:). Len to nie jedyny materiał, bo dodatkowo dostałam jeszcze kawałek pięknego różowego wzorzystego materiału, z którego Ona uszyła dla Mili prześliczną świnkę i ptaszka (niestety nie wstawię linka abyście zobaczyli te cudeńka, bo nie potrafię). Filip zafascynowany różą biegał z nią po całym mieszkaniu i do wszystkiego przykładał, jak go tak obserwowałam, to wpadł mi do głowy następny pomysł ale to też mam nadzieję niebawem Wam pokarzę:)
Teraz idę zaparzyć sobie kawkę i zmykam na ogród, bo się biedak tego dopomina.

Różyczka jest cudowna, jeszcze raz Ci dziękuję:)

A Was moje drogie blogowe koleżanki serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia!!

czwartek, 27 maja 2010

TRADYCYJNIE:)...

Dziś tradycyjnie na śniadanko zrobiłam sobie sałatkę, ale tym razem nieco inną bo z grillowanym indykiem. Mężuś pojechał do pracy a ja zaczęłam w kuchni działać, zbliża się koniec miesiąca i zaczynam powolutku "czyścić" lodówkę. A z "czyszczenia" powstają właśnie takie cuda:). Bardzo nie lubię wyrzucać jedzenia, zawsze jak mam pozbyć się choć kawałka wędliny ,lub czegoś innego, to robię to z ciężkim sercem. Do niedawna to nawet suche bułki i chleb przerabiałam na bułkę tartą. Na szczęście chleba zwykłego już nie jemy więc pozbyłam się tego problemu.


SAŁATKA Z GRILLOWANYM INDYKIEM
Składniki ( bardzo podobne jak w tej z łososiem:))
sałata, każda się nadaje
garść zielonych oliwek
1 ząbek czosnku
pół kostki sera feta
szczypiorek
pół piersi z indyka
jeden pomidor lub 4 pomidorki koktajlowe
kilka marynowanych cebulek
prażone nasionka słonecznika
2 łyżki oliwy z oliwek
Marynata do indyka:
pieprz
szczypta soli
sos sojowy
ostra papryka
WYKONANIE:
Warzywa myjemy i osuszamy, układamy warstwami na talerzu, polewamy oliwą z oliwek z wyciśniętym ząbkiem czosnku, na samą górę kładziemy grillowaną pierś indyka i posypujemy ziarenkami słonecznika. Ja nie mam specjalnej patelni do grillowania, ale mocno podsmażyłam indyka na zwykłej aby stał się rumiany.
Bardzo fajnie pasują do tego grzanki z żółtym serem, ja niestety takich nie jem więc podałam sałatkę z chrupkim żytnim pieczywem


Życzę smacznego:)!!!


środa, 26 maja 2010

NAJMILEJSZA JEST MI W ŻYCIU MAMA...

Ta moja Mama, ta Ukochana
która dla mnie tyle poświęciła i wychowała
ja kocham Ją.
Nie płacz, że już moja Mamo,
otrzyj z oczu łzy
ja zostanę tu przy Tobie
przy mnie będziesz Ty

A gdy wspomnę, że nas Bóg rozdzieli
to serce boli, ze żalu drży...

Tą piosenkę często śpiewała mi Mama, jak byłam mała- bardzo jej nie lubiłam. W refrenie było... że nas Bóg rozdzieli... nie lubiłam tego zdania bo przecież Bóg jest dobry i jak mógłby nas rozdzielić? Ale kilka lat temu tak się stało. Dziś sama jestem matką ale niestety nie mam komu składać życzeń z tej okazji.
Mimo iż już tyle lat minęło, to wspomnienia pozostają nadal żywe w mej pamięci.

wtorek, 25 maja 2010

PTACTWO DOMOWE

Witajcie!
Na wstępie chciałam bardzo Wam wszystkim podziękować, że do mnie zaglądacie. Jest mi bardzo przyjemnie gościć tu wszystkie osoby związane z blogowym światem:). Moje drogie blogowiczki bardzo Wam dziękuję za wszystkie przesympatyczne komentarze.
Bardzo się ciesze ,że jesteście tutaj ze mną i, że podoba Wam się to co robię.
Dziś chciałam Wam przedstawić ptactwo, które powstało z masy solnej. Od jakiegoś czasu mam fisia na punkcie skrzydlatych maluchów. Ptaszek jest bardzo wdzięcznym modelem, co prawda moje aż tak bardzo nie przypominają prawdziwych ale też niczego im nie brakuje i wszelkie krzywizny i nie dociągnięcia są zamierzone. Mimo iż z wykształcenia jestem ceramikiem to rzeźba nigdy nie była moją mocną stroną (co widać na załączonym obrazku:) Zawsze bardziej wolałam koło garncarskie, wolałam robić rzeczy bardziej praktycznie i użytkowe. W domu nadal mam moją pierwszą miseczkę z gliny szamotowej, którą ulepiłam na pierwszych zajęciach praktycznych z ceramiki. Kiedyś przy okazji pokażę.

Ptaszki miały być prezentem dla teściowej , bo dziś ma urodziny ale Filipek nie chciał ich oddać. Więc, żeby owca była cała i wilk syty dziecko moje zostawiło sobie w domu trzy sztuki a do babci "poleciały" dwa.Maluch mój już mi zapowiedział, że mam zrobić jeszcze dwa identyczne, które poszły do babci:)




Pozdrawiam Was słonecznie ila

niedziela, 23 maja 2010

NIEDZIELNIE...

Dziś w końcu wyszło słoneczko, na dworze jest pięknie więc wybraliśmy się na krótki spacerek...
po drodze spotkaliśmy pięknego motyla...
Bardzo lubię niedzielę, w niedziele czas płynie wolniej, spokojniej, wszystkie "pilne "sprawy w niedziele nie mają znaczenia! W niedzielę liczy się tylko NASZA TRÓJECZKA!!



Po powrocie ze spacerku upiekłam babeczki na podwieczorek. Przepis dostałam od kuzynki, pierwszy raz je robiłam ale są naprawdę pyszne i przede wszystkim szybko się je robi:)
Pasuje do nich każde nadzienie, ja zrobiłam je z karmelem, który gotowałam wczoraj i z bitą śmietaną
KRUCHE BABECZKI Z NADZIENIEM:
składniki:
półtora szklanki mąki
ćwiartka szklanki cukru pudru
3 żółtka
szczypta soli
15 dkg masła lub margaryny( ja dodałam masło osełkowe)
puszka mleka kondensowanego słodzonego (gotowałam je 3h)
250 ml. kremówki 36%
10 truskawek do dekoracji
kilka orzechów laskowych do posypania
wykonanie:
Mąkę przesiać przez sitko, dodać do niej cukier puder i szczyptę soli następnie wszystko wymieszać, do tego dodać masło i delikatnie wyrobić ciasto, na sam koniec dodać zółtka i wyrobić ciasto na gładką masę. Wyrabiać tak długo aż składniki dokładnie się połączą. Ciasto zawinąć w folie aluminiową i włożyć do lodówki na 20 min.
Po 20 min, wylepiamy foremki ciastem i wkładamy do piekarnika na 20 min do temp. 160st.
Gdy babeczki się upieką nakładamy nadzienie. Karmel gotowałam 3 h, gdy wystygł włożyłam go do lodówki aby stwardniał, po wyjęciu z lodówki można wyciskać go ze szprycy prosto na babeczki. Bitą śmietanę nakładałam łyżką i ozdobiłam ćwiartką truskawki.





Podwieczorek się udał:), zwłaszcza zafascynowany babeczkami, a raczej ich zawartoscią był Filip

Wam również życzę udanej niedzieli :) ila!




piątek, 21 maja 2010

SZCZĘŚLIWY PIĄTEK!!!

Obiecałam sobie, że będę mniej czasu spędzać przed komputerem, a zwłaszcza na blogu, bo ostatnio z tym przeginam:). No ale co zrobić, że codziennie chcę Wam coś nowego pokazać- taka już ze mnie chwalipięta:). Dziś przyszły domeczki od Jolanny z Miedzy ziemią a niebem.
Troszkę na nie czekałam ale są... piękne i dodatkowo dostałam serduszko oklejone mchem- no cuda prawdziwe, dziękuję Ci Jolasiu:).
Domkom zrobiłam małą sesyjkę fotograficzną z moimi nowymi białymi pelargoniami, w końcu je mam- bielutkie, takie jak zawsze chciałam. Ciężko coś u nas z białymi, chyba, że tylko ja mam takiego pecha do kwiatów, no ale już mam i się cieszę. Zdjęcie troszkę z ciasnym kadrem ale niestety nie mamy jeszcze tynku na domku i wolałam oszczędzić Wam tego widoku. "Szanowny" pan majster przychodzi już do nas drugi rok i dojść nie może- cholernik jeden.



Domki doskonale wpasowały się w otoczenie:)


A to przecudnej urody serduszko:)


Pozdrawiam Was cieplutko i miłego weekendu życzę:)!!!


czwartek, 20 maja 2010

KTO JADA SAŁATKI, TEN PIĘKNY I GŁADKI:)

Mnie z pewnością słowo "piękny" nie dotyczy ale sałatki uwielbiam wszelkiego rodzaju:). Mogłabym je jeść bez końca, mięso może dla mnie nie istnieć, ale gdybym małżonkowi serwowała same sałatki to jak on to powiedział... daleko na nich by nie zajechał. Bo małżonek mój do pracy jeździ rowerem czy to zima, czy lato czy, deszcz czy słonko, zawsze jeździ swoim jednośladem. Dlatego bardzo ważne jest aby miał w diecie wystarczające dla niego ilości białka i węglowodanów, których w sałatkach niestety aż tak dużo nie ma.
Ostatnio zaczęliśmy stosować dietę zgodną z grupą krwi, małżonek mój ma hopla na punkcie ruchu i zdrowego odżywiania, więc On pierwszy zaczął ją stosować, a efekty od razu były widoczne- lepsze samopoczucie, lepsze trawienie i wiele innych plusów, a że Paweł ma duży wpływ na mnie to po pewnym czasie i ja zaczęłam ją stosować i naprawdę to działa!!!.
Przede wszystkim trzeba znać swoją grupę krwi aby zacząć stosować się do zaleceń... np. ja mam grupę A i dla tej grupy wskazane składniki to mięso indyka , kilka rodzajów ryb, wszelkiego rodzaju owoce i warzywa. Nie będę wszystkiego dokładnie tu opisywać bo to bardzo rozległy temat, ale jeśli któraś z Was byłaby tym zainteresowana to zapraszam -http://www.grupakrwi.info.pl/warto poczytać !

A tu jedna z moich ulubionych sałatek z wędzonym łososiem i serem feta, który według tej diety jest mi bardzo wskazany:)
SAŁATKA Z WĘDZONYM ŁOSOSIEM
składniki:
sałata, może być każdy rodzaj
garść zielonych oliwek
kawałek wędzonego łososia (ja dałam 100g)
2 ugotowane na twardo jajka
kilka małych marynowanych cebulek
1 pomidor
pół kostki sera feta (ja dałam FAVITA)
2 łyżki oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
grubo mielony pieprz
prażone nasionka słonecznika
Wykonanie:
Warzywa myjemy i osuszamy następnie układamy według uznania na talerzu polewamy oliwą z oliwek z przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku, doprawiamy do smaku świeżo mielonym pieprzem , ja już soli nie dodawałam bo ser jest wystarczająco słony.



Ps.Chyba uzależniłam się od pisania bloga:). Pozdrawiam Was cieplusio!!!

środa, 19 maja 2010

ĆWIR ĆWIR ĆWIR....

Długo nosiłam się z zamiarem zrobienia etykiet i saszetek. Widziałam całkiem podobne u Lavande Cottage i bardzo mi się podobały, niestety nie wiedziałam gdzie ich szukać i dałam temu spokój. Później Bea z Gęsi puch zamieściła za swoim blogu stronkę z etykietami i znowu zaczęłam poszukiwania. Planowo miałam zrobić saszetki z motywem ziół ale nie znalazłam nic interesującego, i jak zobaczyłam te ptaszyny to od razu się w nich zakochałam. Pościągałam chyba wszystkie możliwe zdjęcia! Na razie nie mam specjalnego przeznaczenia dla nich i leżą w koszyczku, ale znając siebie to pewnie niedługo jakiś pomysł wpadnie mi do głowy. A może Wy wiecie, gdzie można znaleźć obrazki z motywem ziół??

Każdy obrazek wycinałam odręcznie bez pomocy linijki, dlatego nie są one perfekcyjnie równe i prościutkie ale tak właśnie lubię. Mają wyglądać jakby były bardzo stare...:)







wtorek, 18 maja 2010

SIAŁA BABA MAK:)...

Zrobiłam sobie taki wianuszek na kuchenne okno. Maku siać nie potrafię ale wianuszek "upleść" umiem:). Powoli sprzątam zeszłoroczne suszone bukiety i przygotowuję kuchnię na nowe zbiory. W tym roku wyjątkowo późno wszystko kwitnie ale mam nadzieję, że uda mi się coś nowego ususzyć.


Przy okazji sprzątania suszonych owoców zrobiłam sobie wianek na drzwi. Jabłka nie nadają się już do spożycia ale wianek całkiem ładny z nich wyszedł:)







poniedziałek, 17 maja 2010

UDANE ŁOWY...

W piątek wybrałam się z dziewczynami do Słubic pozałatwiać sprawy rodzinne, po drodze zahaczyłyśmy o Boczów, w którym można kupić antyki i starocie po niskich cenach. Długo tam już nie byłam i ceny nieco poszły w górę, ale poszperałam troszkę i w końcu znalazłam po okazyjnej cenie to, co mnie interesuje...niestety targować się to ja nie potrafię, ale świeczniczki na przykład kupiłam za 4 zł. szt.
Uwielbiam drewniane świeczniki, wygladają ślicznie nawet bez świeczki

Pelargonię kupiłam w hurtowni kwiatów w Kunowicach- coś mnie ostatnio wzięło na pastele, zwłaszcza pelargonie uwielbiam w tych kolorach. Narazie cieszę oczy nią w domu ale niedługo wystawię ją na dwór.
Kaneczkę również w Boczowie kupiłam :)


Tablica na zapiski za całe 5 zł. w której od razu przemalowałam ramę. Na tą kurę "chorowałam" od kilku miesięcy, w końcu ją mam, teraz "siedzi" na kuchennym parapecie i pilnuje ziół


Za każdym razem gdy mam możliwość kupić sobie coś do domku, ciesze się z tego jak dziecko:).

Pozdrawiam Was ila

niedziela, 16 maja 2010

MAKRAMA:)...

U Mazmiki z Ma-kramik(a) niedawno zamówiłam sobie bransoletkę, którą specjalnie dla mnie uplotła:). Zafascynowana jestem tym, co Ona wyprawia z kawałka drucika i sznurków. Nie było to moje pierwsze zamówienie u Moniki bo wcześniej na Święta zamawiałam sobie jajeczka i aniołeczki na choinkę, z których też jestem bardzo zadowolona. Moniczko ale bransoletka przeszła moje najśmielsze oczekiwania- jest piękna!!!:)

Czyż nie jest urocza:)???


Tak przy okazji robienia zdjęć bransoletce zrobiłam też kilka fotek oczka wodnego i moim ulubionym jaskrom azjatyckim:)

Ta soczysta czerwień w połączeniu z zielenią prezentuje się wspaniale.

Pozdrawiam Was bardzo słonecznie na przekór temu co za oknem ila



czwartek, 13 maja 2010

NA MIŁY POCZĄTEK DNIA...

Dostałam przepis od mojej kochanej kuzynki na przepyszne rogaliczki -do herbatki, do kawusi, do mleczka... jak kto woli. Są naprawdę świetne i nie wymagają dużo pracy :)


fot. Barbara Maksymowicz


Do ich wykonania potrzebne nam będą następujące składniki:

3 szkl. mąki

1 kostka masła lub margaryny (miękkie)

pół kostki drożdży

szczypta soli

2 łyżki wody

Wykonanie:

Sól i mąke przesiewamy na stolnice i robimy w niej małe wgłębienie, wrzucamy rozkruszone drożdże i polewamy je wodą następnie dodajemy mało i zagniatamy ciasto. Odstawiamy na 20 minut w ciepłe miejsce. Po 20 minutach zwijamy je w małe wałeczki i formujemy z nich rogaliki. Pieczemy aż się zarumienią w temp 150 st około 20 minut. Na samym końcu posypujemy je cukrem pudrem.
Coś mnie ostatnio wzięło na pieczenie, mam w planach jeszcze inne smakowite ciasteczka ale to już niebawem pokażę.
Pozdrawiam Was bardzo cieplutko, miłego dnia!!! ila

wtorek, 11 maja 2010

WSPÓLNE CHWILE...

W tygodniu na spędzenie dłuższej chwili z moim małżonkiem raczej nie mam, ale są takie momenty, kiedy możemy spokojnie usiąść przy kawce i porozmawiać. Bardzo to lubię, nawet jeśli trwa tylko chwilkę, bo życie tak szybko biegnie, że nawet nie zauważamy umykających nam dni.
Wam również życzę jak najwięcej takich chwil:)!!!
Pozdrawiam ila

poniedziałek, 10 maja 2010

MOJE DZIESIĄTE...

Zostałam zaproszona przez agę ze ŚCIESZKĄ KU PEŁNI do zabawy w dziesiąte zdjęcie. Aguś dziękuję Ci bardzo:) . Oto i one, przestawia moją siostrę z jej synciem zdjęcie zrobiłam 7 lat temu. Kiedyś bawiłam się w robienie zdjęć... w zasadzie to poświęcałam temu dużo więcej czasu niż teraz, to zdjęcie zrobiłam jeszcze ZENITEM 11, który kupiłam w lombardzie za całe 10 zł . Cholernik strasznie rysował negatyw i za każdym razem gdy wywoływałam zdjęcia to zostawały na nich czerwone linie na całej ich długości, co mnie doprowadzało do szału. W końcu kupiłam sobie czarno-biały film i skaner z przystawką do skanowania negatywów i zaczęłam się sama bawić w fotografa:). Obrabianie tych zdjęć zajmowało mi sporo czasu ale efekt na tamte czasy jak dla mnie był zadowalający:). Dziś technika poszła do przodu więc stary, poczciwy zenit służy teraz mi wyłącznie do dekoracji:) Ot cała historia:)!!

A teraz do zabawy chciałabym bardzo zaprosić Mazmikę z Ma-kramik
Monikę z Przy kominku siadam...
Belę z Bela Stitches
oraz Anne z Home Sweet Home.... Pozdrawiam Was kobietki:)!!!



W niedzielę wybraliśmy się jednak na łódkę bo pogoda nieco się poprawiła. Popłynęliśmy sobie na koniec Jeziora Trześniowskiego i było bardzo przyjemnie, spokojne jeziorko i wokół żywej duszy, Jak ja uwielbiam takie wypady :). Cieszyliśmy się byciem ze sobą!!



sobota, 8 maja 2010

PRZYJEMNOŚCI...

Pogoda nas nie rozpieszcza, więc na rozweselenie zrobiłam ciasto z bitą śmietaną i owocami- niezwykle przypomina mi lato i słoneczne dni. Jest przepyszne ale bardzo kaloryczne więc po zjedzeniu go należałoby wybrać się na wycieczkę, my mamy w planach wypad na łódkę ale zobaczymy czy pogoda dopisze.

Biszkopt z bitą śmietaną i owocami- żadna filozofia :)
Potrzebne będą:
truskawki, ja dałam 6 szt
1 duży banan
śmietana 36% o,5l
Biszkopt:
4 jajka
4 łyżki cukru
4 łyżki mąki
1 duża łyżeczka proszku do pieczenia
Wykonanie:
Białka oddzielamy od żółtek i miksujemy na puszystą pianę dodajemy żółtka i nadal miksujemy na małych obrotach, dosypujemy powoli cukier i miksujemy tak długo do momentu aż zrobi nam się sztywna piana. Odkładamy mikser i powoli do piany przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia, należy łyżką przemieszać piane z mąką aby nie opadła, mieszamy delikatnie zagarniając do środka powietrze, wtedy ciasto w piekarniku nie opadnie i będzie ładne i puszyste.
Wstawiamy do piekarnika na 30 min do 180st. Szczerze mówiąc ja nigdy dokładnie nie sprawdzam ile czasu ciasto "siedzi" w piekarniku, sprawdzam je po prostu patyczkiem:)
Gdy biszkopt wystygnie nakładamy ubitą śmietanę, pokrojone w plastry banaby i przykrywamy drugą warstwą śmietany, na którą dajemy pokrojone w ćwiartki truskawki.

Wczoraj wybrałam się na spacer do lasu i znalazłam pierwsze konwalie, mają piękny intensywny zapach. Nie zbierałam dużo, bo pod ochroną i szkoda było je wyrywać, więc nacieszyłam oko w lesie i tylko kilka przyniosłam aby Wam też pokazać :)


Nawet te kilka gałązek spowodowało, że w domu roztacza się miły świerzy zapach


Pozdrawiam Was kobietki drogie bardzo słonecznie w ten pochmurny dzień, i miłej niedzieli życzę:) Ila