piątek, 16 listopada 2018

ROZŚWIETLONY SALON...

Od początku listopada zaczęłam palić świece, bardzo  lubię ich światło, w warzywniaku kupuję zwykłe świece i rozstawiam w całym mieszkaniu, nie kupuję drogich wyszukanych świeczek w szklanych słoikach, bo wychodzę, z założenia,że jak się chce to można nawet zwykłymi stworzyć klimat:) Ja mam mnóstwo świeczników, i właśnie teraz robię z nich pożytek. Ostatnio będąc na babskich zakupach we Frankfurcie nad Odrą udało mi się upolować cudowne czarne latarnie, były przecenione na nie całe 5 euro. Z dziewczynami wzięłyśmy ostatnie z wystawy i pewnie gdyby jeszcze były, to kolejne bym wzięła ;)
Od kilku lat, co roku przed Bożym Narodzeniem ze wszystkimi siostrami mojego małżonka jeżdżę na zakupy do Niemiec, to już taka nasza mała tradycja. Można tam dostać prawdziwe cuda na wyprzedażach i ceny są bez porównania z naszymi krajowymi. 
Lubię listopad bardzo, zwłaszcza listopadowe poranki...zapalam wtedy świece, zaparzam ulubioną kawę, włączam muzykę i wskakuję pod koc, żeby było mi ciepło podczas haftowania:)
Październik i listopad to dla mnie bardzo pracowite miesiące, w nocy zazwyczaj śpię tylko kilka godzin, czasem nawet 2 dlatego tak lubię umilać sobie poranki:).
Zmykam do haftowania, bo dziś wyjątkowo się obijam a serducha same się nie wyhaftują:)

















Mimo, że post dziś wnętrzarski to musiałam wstawić to zdjęcie,  na pamiątkę....Takie piękne ściezki mamy w naszych cudownych  lasach:)


Cudownego popołudnia dla Was
Pozdrawiam cieplutko!