środa, 17 sierpnia 2011

WĘGIERKI I PRZYPALONY GARNEK

Węgierki kocham, za kolor i smak. Suszone uwielbiam przed Świętami Bożego Narodzenia chrupać zamiast tradycyjnych słodyczy. Do piernika zawsze dodaję konfiturę i dodatkowo przekładam, wspaniale wtedy piernik smakuje:).
Wczoraj wybrałam się z tatą na zbiory, które nie zapowiadały się zbyt owocnie, ale znaleźliśmy drzewo w zasięgu ręki. Rwaliśmy z niego owoce do oporu:). W domu oczywiście 1/3 poszła do kosza, bo dodatkowe źródło białka w postaci robaczków nie jest mi potrzebne.




W drodze powrotnej przypomniało mi się, jak razem z tatą jeździłam do śliwkowych sadów. Miałam wtedy zaledwie kilka lat. Wyjazd zazwyczaj odbywał się o 5 nad ranem, a dla mnie to był środek nocy. Pamiętam smak śliwkowych kompotów i kruchych ciast pieczonych przez mamę... i pająka ogromnego białego, spadającego z drzewa też pamiętam:)





Umyte i wydrylowane owoce zasypałam cukrem i zaczęłam smażyć w garnku. Wczorajszą partię udało mi się zrobić bez kłopotu, natomiast przy dzisiejszej trzy razy przypalił mi się garnek. Jak to tata, zawsze z chęcią mi pomaga i naczynia pomoże umyć, ale po umyciu garnków zabronił mi już smażyć śliwki:). Po godzinie szorowania garnka piaskiem i papierem ściernym (nic innego nie pomagalo), w końcu zobaczyłam jego dno:). A Wy macie sprawdzone sosoby na wyczyszczenie przypalonego garnka?

Zerwaliśmy też mirabelki, z których również zrobiłam konfitury. Na szczęście po tych garnek się nie przypalił:)

Zajęłam się dziś dodatkowo jeszcze "ubieraniem" słoiczków, zlałam naleweczkę malinową i wszystko schowane do "spiżarni" czeka na swój debiut w jesienne i zimowe dni.







Pozdrawiam Was cieplutko i dziękuję za komentarze, które u mnie pozostawiacie:)


ila:)

33 komentarze:

  1. Wiesz, ja jak smażę powidła to cukier dodaję na samym końcu- wtedy się nie przypala. Podobno też nie wolno mieszać ! Ja w tamtym roku zaryzykowałam. Trudno było, ale się przemogłam i nie mieszałam :) Nie przypaliło się mimo że smażyłam 5 godzin bez przerwy!
    A na przypalony garnek to dobrze jest na jakiś czas przed szorowaniem solą posypać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. też uwielbiam powidła śliwkowe zimą :)
    ja zawsze trochę śliwek mrożę, na knedle w środku zimy

    a przypalony garnek, zasypać grubo solą i polerować - nie zniszczy się jak mniemam przy użyciu piasku i papieru ściernego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam zapach smażonych śliwek :) Mniammmmmmmmm
    Ja także czytałam o tym, że trzeba owoce układać na zmianę z cukrem i nie dotykać już potem :P znaczy nie mieszać :) U mnie się sprawdza, a przypalone gary hmmm szoruję, szoruję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam powidła śliwkowe i też mam zamiar robić więc skorzystam z TWOICH rad.
    Spiżarnia Twoja pęka w szwach!!! Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdziwe smaki, godne wspomnień:) Teraz u mnie w okolicy trudno o zdrowe węgierki, tak to się porobiło. A przesiadywanie na płocie w chłodniejsze sierpniowe dni i zajadanie się śliwkami z drzewa było kiedyś widomym znakiem końca wakacji:) Mirabelki za to zrobiłam, a jakże! Ja w przypalonym garze zagotowuję wodę z proszkiem;)Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja wiem,gdzie ta szafka po brzegi wypełniona stoi!!:):)hihi

    Pilnuj jej Ilonko ,pilnuj....:)

    Trochę Cię okradne z tych dobroci ,gdy sie znów spotkamy!!
    Ale macie zapasy!!...

    Mniam ,mniam!!!

    Całusy slę od chłopaków dla Filipa!:)
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  7. W zeszłym roku też tak załatwiłam garnek. Nic nie pomagało aż natknęłam się na poradę aby zasypać solą i poczekać jakiś czas.
    Pomogło!!!
    W tym roku też smażę, mniam...

    OdpowiedzUsuń
  8. No to zima Wam nie straszna... z takimi zapasami powideł :) Chyba też się skuszę i zrobię, bo do tej pory to tylko koleżance podskubywałam po słoiczku co chwila :):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak na przypalone gary sól, ocet, soda... czasem pomaga.
    A najlepszy sposób to smażyć bez cukru i dodać go pod koniec gotowania, wtedy już trzeba pilnować i stać nad garem.

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam Cię, Ilu, nie dość ,że tak smażysz to jeszcze pięknie ozdabiasz....moim usprawiedliwieniem niech będzie fakt, ze moje chłopaki ( ani duzy, ani małe) nie doceniają smaku konfitur i WOGÓLE ich nie jedzą- ani konfitur, ani dżemów, nic....ja lubię, ale dla siebie tylko smażyć.... to żadna radocha....
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. i pracowicie i pięknie do tego, och, może i ja tak umaję kiedyś swoje słoiki, zawsze jak je urobię to nie mam już siły na nic innego, ostatnio tez śliwki przerabiałam ale sporo zamroziłam bo powidła jeszcze mam z ub. roku
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  12. Spiżarka wygląda imponująco i zachęcająco.Fajnie poczytać o Twoich wspomnieniach z dzieciństwa, bo człowiekowi od razu przypominają się własne przeżycia z dziecięcych lat.
    Jeśli chodzi o przypalony garnek to przypalone miejsce posypuję sodą oczyszczoną i tak zostawiam na godzinę lub dwie, a potem zwilżam trochę wodą i jeszcze zostawiam nawet na kilka godzin. To sprawia, że spalenizna łatwiej odchodzi.Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj Ila, u mnie właśnie pyrkają śliweczki już trzeci dzień, a garnków przypalonych też trochę było. Tomek szoruje je popiołem z pieca, ale żmudna to robota, dzisiaj czeka na niego jeden taki przypalony :) Wasze zbiory dorodne, a spiżarnia palce lizać. Pilnuj jej bo do zimy nie doczeka :) buziaki śle...

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniałości przygotowałaś, pięknie wyglądają twoje słoiczki :) POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Do przypalonego gara wlac coca cole , albo ciupinke wody z soda . To juz jesien ? No bo sliwki....

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja smażę śliweczki bez cukru,dodaję go na końcu.Gar nie przypala się.
    Powiem Ci ,że zapasy masz już okazałe.Spiżarenka się zapełnia.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam konfitury z mirabelek, ale są niestety coraz trudniej dostępne:(
    spiżarnia wygląda imponująco. Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  18. O ja nie moge, tyle wspanialosci zamknelas w sloikach.
    Ciekawi mnie nalewka malinowa, moze podzielisz sie przepisem? Ja tego lata zrobilam ale sok malinowy pychotka:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  19. Imponujące zapasy!U nas teraz na fali są ogórki, cukinia i pomidory - w kuchni szaleństwo!
    Uściski:).

    OdpowiedzUsuń
  20. Mniaaaaaaaaaam, jaka spiżarnia! Tylko pozazdrościć :))) Ja też uwielbiam prawdziwe węgierki!

    OdpowiedzUsuń
  21. No tak, ja spaliłam 3 garnki, na maksa. Musiałam je wyrzucic tak jak 3 kg spalonych powideł:/ Ale widzę, że twoje wyglądają świetnie:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale narobiłaś zapasów! Ja nigdy nie robiłam przetworów, ale raz pilnowałam gotującego się dżemu i cała kuchnia w nim była ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale spiżarnia!!! U mnie w tym roku skromnie - tylko dżemy truskawkowe, ale powidła są w planie. Na przyszłość smaż powidła w specjalnym garnku o grubym dnie, wtedy zminimalizujesz szansę przypalenia;) Co ja robię z przypalonym garem? Namaczam i czekam aż Gero go wyskrobie:D
    Całusy:***

    OdpowiedzUsuń
  24. mniam mniam;))ja ostatnio sliwki jem jak szlona;)ale weków nie rbilam, u ciebie slicznie wygladaja w tych przystrojonych sloiczkach;)z garnkiem nie pomoge, sama mam czasami taki klopot;)pozdrawiam cieplo;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwielbiam śliwki, pyszne:))ale masz zapasy i super je dekorujesz:)
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  26. Pięknie wyglądają Twoje zapasy! Śliwki uwielbiam pod każdą postacią! Węgierki i mirabelki też. Jedne i drugie są takie "prawdziwe" i mają kwasek.......
    A odkąd mam garnki z grubym dnem, aż tak się nie przypala w nich. Poza tym powidła smażę przez dwa-trzy dni, powolutku sobie pyrkają :). W tym roku jeszcze nie zaczęłam. Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  27. I jeszcze - ja smażę w ogóle bez cukru!

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja właśnie smażyłam 4kg jabłek przywiezionych ze wsi polskiej ;) niestety garnki też mi się przypaliły i biedny D. musiał je szorować :P
    A powidła śliwkowe uwielbiam! :) bodajże rok temu wykorzystałam z teściową przepis który chodził po blogach i necie na powidła, które się nie miesza jak się smaży, zalewa octem i nic się nie przepala... jak dla mnie lipa wyszła... no ni jak mi się nie kojarzyło z prawdziwymi powidłami, jakiś dżem wyszedł... ;) :P
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Hehe doczytałam kom Llooki :D ja te jabłka tez smażyłam w garnku o podwójnym dnie... i lipa :/

    OdpowiedzUsuń
  30. TAAA..ŚLIWKI ROBACZYWKI...SŁYSZAŁAM TEŻ O COLI..ZAGOTOWAĆ I ZOSTAWIĆ NA TROCHE....CZY MOZESZ MI POWIEDZIĘĆ,GDZIE MOŻNA KUPIC TE NOŻYCZKI...GDZIEŚ OSTATNIO JE WIDZIAŁAM....I ZAPOMNIAŁAM...pozdrawiam:)|))

    OdpowiedzUsuń
  31. Powidła śliwkowe uwielbiam , najbardziej w wykonaniu mojej babci. Mam nadzieję ,że sprezentuje mi w tym roku kilka słoiczków, bo czasu u mnie ostatnio jak na lekarstwo.

    Buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
  32. Śliweczki to moje ulubione owoce:).Wszystko u Ciebie wygląda baaardzo apetycznie,a przypalony garnek(idę na łatwiznę)psikam płynem do czyszczenia uporczywego tłuszczu,lub piekarników i zostawiam na jakiś czas,a potem właściwie już samo odchodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Nauczyłam się smażyć powidła w piekarniku.Zamiast zwykłych garnków,uzywam gęsiarki,takiej żeliwnej brytfanny.Nic się nie przypala, z tym że odrobinę cukru,dosypuję na pół godziny przed zakończeniem prażenia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz:)