piątek, 4 marca 2016

-15 kg. ZA MNĄ:))

Bardzo długo zabierałam się do napisania tego posta, i chyba nadszedł ten dzień:)).
Jakiś czas temu wspominałam na blogu, że jestem na diecie i zaczęłam ćwiczyć... w sumie to powiedzenie, że jestem na diecie to nie tak całkiem jest prawdziwe. Zmieniłam zupełnie tryb życia, łącznie z jedzeniem i sportem. Zdecydowanie ograniczyłam ilość jedzenia ale nie częstość i regularnie zaczęłam się ruszać... 
Już nie raz podejmowałam  próbę aby schudnąć, i ile to ja diet nie wypróbowałam ale wszystko to było na chwilę, w chwilach zwątpienia stwierdzałam,że chyba nie dam rady i muszę siebie zaakceptować, próbowałam czasem nawet to jak wyglądam obracać w żart, ale też to nie pomagało!
Doszło do tego,że niechętnie robiłam sobie zdjęcia, i zazwyczaj na wakacjach to robiłam zdjęcia tylko moim chłopakom, bowiem nie mogłam na nich na siebie patrzeć. Małżonek mój od zawsze ćwiczył, dużo jeździł na rowerze i biegał, wiec jest bardzo wysportowany, nie raz rozpisywał mi na kartce ćwiczenia (muszę wspomnieć, że jest trenerem sportów siłowych), inni mi zazdrościli, że mam trenera personalnego w domu i nie korzystam...no nie korzystałam, zawsze bowiem miałam jakąś wymówkę. Także od pewnego czasu temat mojego wyglądu, wagi i mojego ruchu był w domu tematem tabu. Z czasem jednak coraz bardziej mi to przeszkadzało, ciuchy, które kupowałam , nie czułam się w nich dobrze i nie ważne czy były kupione w lumpeksie czy w drogim sklepie, przestałam zupełnie akceptować to jak wyglądam, że już nie wspomnę o poczuciu własnej wartości, które było coraz mniejsze. Na stres często reagowałam płaczem albo rozdrażnieniem i frustracje wyładowywałam na rodzinie. Dziś stres i frustracje wyładowuje podczas biegania i wracam do domu jak nowo narodzona:)  
Gdy jeździłam z Pawłem na biegi w roli kibica, to coś we mnie wzdrygało,że fajnie byłoby tak zacząć...Więc zaczęłam:)

A drygnęło coś w sierpniu zeszłego roku, kiedy przez tydzień byliśmy w górach i tam intensywnie chodziliśmy.
Po powrocie do domu weszłam na wagę i ubyło mi 4 kg. byłam przeszczęśliwa i postanowiłam od dnia następnego ostro wziąć się do pracy, i co najważniejsze, robię to teraz dla siebie, nie dla Pawła czy znajomych, żeby widzieli, że potrafię, ale wyłącznie dla siebie i dla własnego zdrowia!
Całkiem zrezygnowałam ze słodyczy, i na szczęście nie ciągnie mnie do nich...  ale jak najdzie mnie ochota, to zjem sobie cukierka czy kawałek ciasta, nie szaleje na tym punkcie, nie liczę kalorii, po prostu po zjedzeniu czegoś słodkiego idę sobie poćwiczyć:))).
Czytam mnóstwo artykułów na temat łączenia zdrowych składników w diecie i dużo oglądam różnych programów z tym związanych...
Motywację mam ogromną chyba jeszcze w życiu  niczym nie byłam tak zmotywowana, jak teraz. 
Mam to szczęście,że mam ogromne wsparcie w małżonku, który biega ze mną i mnie motywuje. Kilka dni temu nawet zaliczyliśmy nasz pierwszy wspólny bieg rodzinny, i zdobyłam swój pierwszy medal w życiu, z czego jestem bardzo zadowolona:)

Jak wspominałam nie jestem na diecie, która nazywa się"bycie na diecie", po prostu jem teraz regularnie 5 posiłków dziennie, przynajmniej się staram, rano zawsze piję szklankę wody z cytryną na rozruszanie... Jeśli mam ochotę to robię kotlety schabowe z panierką smażone na patelni, jem dużo warzyw i owoców. Ograniczyłam spożycie cukru i mąki pszennej, a zaczęłam jeść ciemne pieczywo i ciemny ryż, pogodziłam się z kaszą, ale nie zrezygnowałam z ziemniaków, nie umiem...ziemniaki zawsze pozostaną moim najukochańszym warzywem:))
 Polubiłam się nawet bardzo z avocado, kiedyś służyło mi tylko do wyhodowania roślinki z pestki a dziś dodaje je prawie do każdej sałatki i koktajlu.

Dziś chyba pierwszy raz się tak bardzo prywatnie otwarłam przed Wami, ale prosiłyście w mailach abym coś więcej napisała na temat mojego trybu życia teraz, wiec proszę bardzo:)

A dziś na drugie śniadanie zaserwowałam sobie sałatkę z avocado na rukoli z dodatkiem sera bałkańskiego i czarnych oliwek. Polałam wszystko łyżką oliwy z oliwek i posypałam grubo mielonym pieprzem. Było pyszne:)))

Ciekawa jestem jakie Wy macie doświadczenia z walką o siebie?:)




Pozdrawiam Was cieplutko i miłego dnia życzę ila:)

29 komentarzy:

  1. Uważam na to co jem Bardzo :-) Biegam regularnie, pływam, tańczę. Trzymam wagę i rozmiar i jest mi z tym bardzo dobrze :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję zapału:-) i podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję Ila :) Z doświadczenia wiem, ze najgorzej jest utrzymać wymarzoną wagę. Tak więc... życzę wytrwałosci. Bo zrzucenie "nadbagażu", to dopiero początek długiej i wyczerpującej drogi. Wiem co mówię ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pełna podziwu.....kiedyś też zrzucałam w dwu miesiącach 14 kg. Wiem jak trudno trzymać dyscyplinę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie miałam kłopotów z nadwagą, za to ogromne problemy z niedowagą. Mogłam bezkarnie wcinać wszystko, a moja przemiana materii radziła sobie z tym świetnie. Niestety ostatni rok mojego życie to zmiany hormonalne i zaczęłam tyć. Właśnie planuję zmianę mojego żywienia i jazdę na rowerze (biegać nie mogę ze względu na stawy kolanowe), Ciekawa jestem zmian. Fajnie, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ilu, regularnie zaglądam na Twojego bloga, ale raczej się nie odzywam.
    Dziś muszę, bo chcę Ci bardzo pogratulować! Tego, że skończyłaś z wymówkami (to jest mega trudne!), Twojego zapału, determinacji i osiągnięć. Trzymam kciuki za Twoje kolejne sukcesy.
    Ściskam,
    Ala z lubuskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję! To wspaniale czytać, że Tobie się udało :) Moje początki były bardzo trudne, kompletnie nie wiedziałam o co chodzi z tym żywieniem :) Ale teraz jestem bezglutenowa, bezcukrowa z dietą rozdzielną. I ćwiczę regularnie, nie wyrywam sobie włosów z głowy, kiedy zjem czekoladkę, czy ziemniaki z kotletem - bo jem takie rzeczy, czy połączenie takich potraw bardzo, bardzo rzadko. Ale w razie czego, nie wchodzę na wagę :) Zazzzdroszczę Ci Twojego trenera personalnego :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ilu....jakbym czytała o sobie. ..niestety ja rok temu zaczęłam biegać. ..z mężem. ...i skończyło się zakazem...wylądowała na scyntygrafii. .zaczęła samoczynnie łamać siękostka. .....od grudnia chodzę do dietetyczne. ...od zawsze dużo chodzę, jeżdżę na rowerze. .ale to wciąż za mało. ..gratuluję. ..takie osoby jak ty dają mi wiarę w to, że może kiedyś i mi się uda. ....

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje :) motywacja wewnętrzna najważniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ila ja jestem na takim etapie ,że najchętniej bym się poszła utopić :)))))))))))
    no to chyba jeszcze gorzej niż u Ciebie jest /było :)))) trzymam kciuki ..ja zaczęłam narazie od przemierzania Łodzi wzdłuż i wszerz na piechotę ...i nie jem po 19 .....a jak się wyprowadzę to rower !!!!! buźka i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pieknie! Tak trzymac;)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje. Najważniejsze jest zdrowe jedzenie i ruch. Mi jakoś też ciężko było i ok 2 miesiące temu zrezygnowaliśmy z mężem ze słodyczy i więcej ruchu. Zamiast masłem smarujemy chleb avocado. Pycha. Kupiłam gumę do ćwiczeń i kilka minut gimnastyki i człowiek lepiej się czuje. A jutro budujemy dok w ogrodzie więc z rej radości budowania spaliny masę kalorii. Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja ograniczyłam słodycze i podjadanie miedzy posiłkami ale na ćwiczenia jakoś zmotywować się nie mogę. Czy coś dało trochę tak ale nadal mam pozostałości po ciąży. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja przez ostatnie dwa lata niestety ograniczyłam się jedynie do jazdy na rowerze -od wiosny do jesieni ;/ Uwielbiam to ale jakieś dodatkowe ćwiczenia by się przydały no i jedzenie- słabość do czekolady mlecznej mnie gubi ;p

    OdpowiedzUsuń
  15. "Brawo Ty" Kochana :)!!! Nie będę oryginalna w tym co powiem, Twój post jest bardzo motywujący do działania, grunt to czuć się dobrze w swojej skórze i wszyscy wiemy, że nie chodzi tylko o to co myślimy i kim jesteśmy ;p Jestem trzy miesiące po porodzie, ciężko cokolwiek zgubić, a słodycze smakują jak nigdy dotąd ;p Sprawiłaś, że czuję się bardziej zmotywowana do działania :) Dziękuję i zapraszam na kawkę do Wolsztyna ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Pieknie! Naprawdę jest sie czym pochwalić :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Gratulacje Ilu, ja mam do zrzucenia 20 kg, probowalam cwiczyc intensywnie przez miesiac, ubywaly cm , bo to byly cwiczenia silowe. I jak to u mnie bywa ze slomianym zapalem / zodiakalny rak / jak zaczelam , tak skonczylam .
    Mysle intensywnie aby zaczac sie ruszac ale...wymowka zawsze sie znajdzie.
    Rzadziej tu bywasz, posty kosztuja wiele czasu dlatego namawiam do zalozenia instagrama. pstryk i juz :)))
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  18. gratulacje! ja też podjęłam wyzwanie tej wiosny i chcę trochę zrzucić, mam nadzieje, że się uda, twoje 15kg jest bardzo motywujące! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudownie Iluś! Widoczniej wcześniej nie byłaś jeszcze na taką diametralną zmianę gotowa - na wszystko jest czas... a teraz jest Twój czas! To wspaniale, że masz wsparcie w mężu i że nareszcie możesz korzystać z jego profesjonalnych rad. ;) Życzę Ci mnóstwa radości z "nowej siebie", wytrwałości i samych zmian na lepsze! :))
    Tak trzymaj i bądź dumna!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  20. Cały czas walczę ___ tu następuje wzdychnięcie___ i na razie nie jest tak jakbym chciała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jest takie powiedzenie... dopóki walczysz jesteś zwyciezcą, będzie dobrze:-)

      Usuń
  21. coś jak u mnie... i nawet po mimo rewelacyjnych efektów, i trzymania wagi nawet i rok coś pękało we mnie i następował powrót do starych nawyków,złych oczywiście, ale jak napisałaś, dopóki walczysz jesteś zwycięzcą, więc znowu podjęłam walkę, ale małymi krokami coby się nie zniechęcić a Tobie szczerze gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ilonka, podobnie odkryłam się z problemem ...no może nie jest on ogromny , ale jakoś trudno mi obecny stan rzeczy zaakceptować. Dlatego od 3 tygodni zmiany. Problem z wagą pojawił się pod koniec ciąży (miała przymus leżenia) i udoskonalenia kunsztu cukierniczego dołożyło swoje ;))) Widzę jednak progres i tak jak piszesz ...nie odchudzanie , zmiana nawyków, stylu życia , bycia.
    p.s. Wianek wielkanocny śliczny!

    OdpowiedzUsuń
  23. brawo Ilonko czymam kciuki bo wiem ze to nie mały wyczyn powodzonka

    OdpowiedzUsuń
  24. Iluś, gratuluję wytrwałości i samozaparcia. Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz:)